Marzenie pod Nosalem-poezja

      

                                                                     (sprawozdanie)

                                                           


Ja do twórców nie należę

Ale skrzętnie, na papierze,

Z pleneru, panowie, panie,

Napisałem sprawozdanie.

 

Góralski plener malarski

Na Pardałówce w „Marzeniach”,

Pod zakopiańskim Nosalem

We wrześniu był do zrobienia.

 

To w tym tatrzańskim plenerze

I przyjaznej atmosferze,

Gdzie znajome twórców twarze,

Sztuka główny głos zabierze.

 

W prognozie lato wrześniowe

A w naturze deszcz na głowę,

Bowiem górne Zakopane

Przez dzień cały jest zalane.

 

Lecz dla nas to nie przeszkody

W termalne poszliśmy wody

I w niedzielne popołudnie

Na Szaflarach było cudnie.

 

Poniedziałek : pierwszy plener.

Wszyscy twórcy pokazali

To, co skrzętnie przez rok cały

W swych pracowniach wytwarzali.

 

Na otwarciu było miło,

Oficjeli nieco było.

Choć się tłumy nie zjawiły,

To zakupy pierwsze były.

 

Wtorek: do szkoły idziemy.

Dobrze, że tylko z wizytą.

Szkołę pięknych sztuk zwiedzimy,

Sławą artystów okrytą.

Nasi twórcy podglądają,

Czego szkoły nauczają,

Gdyż to takich szkół frekwencja

To ich przyszła konkurencja.

 

A ta szkoła, w Polsce znana,

Jest przez młodzież oblegana,

Bo artystów wielu było,

Co tę szkołę ukończyło.

 

Teraz świat zna ich nazwiska,

Bo sztuka każdemu bliska.

Znana w Polsce, z Tatr do Gdańska,

Kenarówka zakopiańska.

 

Środa dniem wszelkiej wolności,

Gdyż to dzień bez planowości.

Można mieć ambitne plany

Lub totalnie dzień przespany.

 

Twórcy wenę nastrajają.

Dziełom boski kształt nadają,

Bo wernisaż to nie żarty,

Trzeba odkryć wszystkie karty.

 

A przy świecach, poetycko,

Wieczór bardzo nastrojowy.

Coobus, Ela i Gabrysia

Dali pokaz polskiej mowy.

 

I dziwię się nieustannie,

Że są u nas takie słowa,

Gdy możemy mówić pięknie

I nie boli z tego głowa.

 

No, a potem żartów gala,

Co do śmiechu nas porywa

I wesołość nadzwyczajną

Prosto nam do serca wlewa.

 

 

Czwartek: wyjazd za granicę

Wprost pod Tatrzańską Łomnicę.

Bo nie wszystkim jest wiadome:

Tatry mają drugą stronę !!!

 

Wyjazd w górę na gondoli

Każdego z nas zadowolił.

Widok w piersiach dech zatyka,

Taka górska poetyka.

 

Potem spacer nad jeziorem,

By zachwycić się kolorem.

Plener jest fotogeniczny,

Temat do malunków licznych.

 

Dalej mały skok w Smokowiec,

Gdzie Szczyrbskie jezioro było.

Znowu rajd po jego brzegu,

Słonko z nieba nam świeciło.

 

Warto było tam pojechać,

By wolnością pooddychać.

Tam nie robią „dobrej zmiany”,

Mają kraj poukładany.

 

        Piątek: ranek słońcem wstaje.

        W tym tygodniu pierwszy taki.

        Ten, kto może rusza w trasę

        W górskie albo miejskie szlaki.

 

Twórcy w sali wystawowej

Przygotowują wernisaż.

Jutro przyjdzie wszystko sprawdzić

Pani wystawy komisarz.

 

 

 

 

 

 

        Za to wieczór był wspaniały,

        Wspólny raut twórców z widzami.

        Trunki, tańce i hulanki,

        I góral z instrumentami.

 

Jadła żeśmy nie przejedli.

Trunków żeśmy nie przepili.

Lecz zabawę, tak jak trzeba,

Całą żeśmy przetańczyli.

 

        Jest sobota: ciężki ranek

        I wolne ranne wstawanie.

        Do południa spacerniaczek

        I na słońcu opalanie.

 

A po południu wernisaż,

Pleneru godne zwieńczenie.

Były kwiaty i dyplomy,

I ogólne dziękczynienie.

 

        Prezesi ręce ściskali,

        Twórcy się rewanżowali,

        A Ewa w tym prym wodziła,

Wszak tam komisarzem była.

 

Wyrażono też nadzieję,

Pijąc winko wernisażu,

Że za rok się znów spotkamy

Na plenerze w…. Sandomierzu.

 

        A w niedzielę:  wyjeżdżamy!

        Niech szczęśliwą drogę mamy.

        I niechaj nam będzie dane

        Dobrze wspomnieć  Zakopane.

 

 

                                               Zakopane, 10 września 2017 r.